DIARY-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

26 czerwca 2007

gdzieś w antycznych Atenach, blisko morza - cz. 2

Między nocą a świtem, na krótko przed wschodem słońca... W tym dziwnym, czy nawet potwornym momencie, gdy natura jakby zatrzymała się; dwaj ludzie na jednym z placów targowych antycznych Aten, wpatrują się w niebieskie pasemko morza - w kierunku południowym lub południowo-zachodnim. Czekają prawdopodobnie na pierwszy brzask; ale również przechadzają się po placu; jeszcze są niezdecydowani, czy ruszyć dalej, przed siebie, albo wrócić do miasta. Przy tym gestykulują, zatrzymują się na chwilę, potem znowu przechadzają się - czasami ich sylwetki zasłaniają drzewa lub domy, lub statua.
No i co, drogi Arthmosie, czy przemyślałeś naszą kwestię; chcesz wybrać świadomie, albo chcesz, by wybrano za ciebie? Czy też masz za mało czasu?
Tak, dopiero zastanawiam się, drogi Socratesie, nie trzeba pędzić w tej sprawie na złamanie karku...
Ba, drogi Arthmosie, w zasadzie nikt z ludzi nie pędzi z tą sprawą; chcę powiedzieć: nie zastanawia się, nie uświadamia sobie, czyli nawet nie posuwa się żółwim krokiem - a zważ, Artmosie, mimo to ostatecznie łamie kark - więc może właśnie dlatego?
Próbuję dogonić twoją myśl, drogi Socratesie... Lecz przecież zwykłe, powszednie życie ma wiele uroków. Odnoszę wrażenie, Socratesie, że chcesz namówić mnie na przeciwieństwo wobec naturalnej egzystencji. Poniekąd wypuścić na rozdroże, naprzeciw spotkania się trzech dróg. Trochę z tego rozumiem. Jesteś więc przekonany, drogi Socratesie, iż byłbym oczekiwanym gościem na Elisium? Co poczniesz z szacownymi sędziami; co z tkaczkami losu ludzkiego; wreszcie, co poczniesz z decyzją wyroczni wobec konkretnej osoby, a nie wobec błądzących cieni?
Oj, Arthmosie, Arthmosie - mylisz porządek rzeczy. Religijność, którą wyraziłeś tak tragicznie zarazem, nie ma nic do zaproponowania, gdy zechcesz poszukiwać sensu egzystencji. Nabożność więc oczyszcza tylko duszę; bo chcąc w sobie rozbudzić choćby ideę rzeczywistej obecności, ideę ludzkiej obecności tu i teraz; musisz podjąć najpierw świadomą decyzję. Potem, gdy tę decyzję równie świadomie zastosujesz, poznasz prawdę. Zbliżysz się do prawdy. Teraz zatem, drogi Arthmosie, masz okazję, nikt nie przeszkodzi w twoim właściwym wyborze - cały świat pogrążył się we śnie. Co zatem uczynisz?
Drogi Socratesie, załóżmy, iż dokonam właściwego wyboru, a co wydarzy się potem? W ten sposób przestanę bowiem rozumieć innych ludzi, tych pogrążonych we śnie; i dla nich nie będę już widoczny w ich przestrzeni, w ich, powiedzmy, mrocznej rzeczywistości; przestaną mnie rozumieć jako zbliżającego się do prawdy. A po jakimś czasie znowu spotkam ciebie, drogi Socratesie, na przykład u progu świtu - ty zaś, Socratesie, powiesz wtedy - wybierz więc inaczej...
Gmatwasz sprawę swojego wyboru i tak w rzeczy samej nieuchronnego, patrząc z perspektywy następstwa dni. Jeśli nie dokonasz wyboru w tym momencie, będziesz wracał w to samo miejsce, aż do skutku. Właściwie, drogi Artmosie, będziesz chciał powrócić do tego samego miejsca - lecz takiego miejsca, krytycznego punktu w przestrzeni, już nie będzie... Ale spokojnie, poczekajmy. Drogi Arthmosie, jaka jest twoja decyzja? Dobrze się więc zastanów.

Brak komentarzy: